niedziela, 23 października 2016

Nic się samo nie wydarzy!


I z takim nastawieniem zaczynam dzień nr 1 metamorfozy. Ogólnie nazywam tą metamorfozę miesieczną, ale dokładnie to będzie ona liczyć 47 dni do 9 grudnia włącznie. Skąd taka data? 10 grudnia wyjeżdżamy z mężem nad morze na tydzień wakacji:) Wiecie...basen, masaże itp i stąd ta data i ta motywacja. Chciałabym zaprezentować się w bikini nowa..szczuplejsza.
Druga motywacja to po prostu zamknąć rok z nowymi nawykami, z szczuplejszym ciałem i spokojnym umysłem, że się udało podnieść po porażce.

Niestety nie powiem Wam ile ważę, bo zwyczajnie nie mam wagi - wyrzuciłam podczas ostatniego odchudzania, bo po pierwsze źle ważyła, a po drugie kiedyś obsesyjnie się ważyłam i postanowiłam z tym skończyć:) Ale ja widzę sama po ciuchach czy jest dobrze, czy nie. Ponieważ tak jak Wam pisałam wcześniej udało mi się schudnąć sporo, to wymieniłam cała garderobę. W związku z powyższym prawie nie mam w czym chodzić! I powiem Wam, że to też jest dobry sposób, żeby trzymać się w ryzach!!!


Zapraszam Wszystkich, którzy chcą zacząć ze mną i spróbować! 47 dni to naprawdę niedługo! A może zmienić wiele, oj wiele:))


Główne założenia (w następnych postach będę bardziej rozwijała te tematy, ale teraz chcę zaznaczyć chociaż główne zasady, których będę się trzymać):


1. dieta o niskim IG (ze względu na PCO, insulinooporność i niedoczynność tarczycy)
2. ćwiczenia: myślę, że Skalpel Ewy Chodakowskiej 4 razy w tyg i 8 min ABS na brzuszek codziennie i będzie git. O ćwiczeniach, jakich i ile co kiedy, będę jeszcze pisać:) Tak czy siak sport i sport i jeszcze raz sport. Kaloryfer sam się nie zrobi:)


I aż się sama teraz do siebie uśmiechnęłam... Zawsze jak rozpisywałam takie plany to było tych punktów np. 10... a teraz marne 2 ? Ale one zawierają wszystko, więc starczy. No nie, może jeszcze ten trzeci:


3. Dobry humor, odpowiednia motywacja...

Efekt po 4 tyg!!!!!!!!!!!! Zwróćcie uwagę, że kilogramowo to tylko piątka, ale jaki efekt objętościowy!!!! Tym tematem też się zajmiemy:)


No i dobra: robimy zdjęcia i chowamy do szuflady i wyjmujemy dopiero 9 grudnia, żeby porównać z aktualnymi!!!!!!!!!!!!!!!

Pozdrawiam Was serdecznie!!!


Ciekawe czemu mam wrażenie, że piszę sama do siebie?:) Ale to nic, to też jest potrzebne. To pomaga. Mam nadzieję, że ktoś tu w końcu zajrzy!


W  ten jesienny poranek pełen mgły, mżawki i zimna chcę napisać Wam: BĄDŻCIE DOBRZY DLA SIEBIE! 

Może to dzień, w którym warto zrobić coś dla siebie? Coś co lubimy, co sprawia nam radość? Może warto wrócić do dawnych pasji, które gdzieś tam zawsze nosimy ze sobą z tyłu głowy. O których marzymy w nierealnych snach...

Róbmy to co w życiu daje nam choć chwilę radości, wolności i relaksu... Delektujmy się tymi chwilami, bo życie to CHWILA...


Ściskam Was serdecznie:)



piątek, 21 października 2016

Zacząć znów od zera ...


Po długiej rozłące ... minął rok odkąd założyłam blog i  napisałam raptem dwa wpisy.

Ale dziś, leżąc w łóżku z laptopem i myśląc o niebieskich migdałach, pomyślałam o blogu. Nie mogłam się oczywiście zalogować, bo nie pamiętałam hasła...Ale w końcu się udało:) No więc jestem. I co ja mam napisać? Tyle czasu mnie nie było, tyle mam Wam do przekazania. 
Ale może po kolei...

Długo myślałam ostatnio nad założeniem nowego bloga...ale pomyślałam sobie dziś, że gdzie ja znajdę lepszy tytuł niż ten :start from scratch:) zacząć od zera... Znowu w swoim życiu zaczynam od zera. Ten rok, który prawie już upłynął od ostatniego mojego wpisu obfitował w wiele wydarzeń...m.in. udało mi się schudnąć 20 kg!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! i było tak dobrze....dopóki nie zaczęły się problemy w pracy....duże, poważne.... Moja szefowa okazała się być skończoną...s..u..k..ą... lepiej nie mówić. Było minęło. Niestety ja tego tak łatwo nie przeszłam, odbiłam wagę oczywiście z nawiązką. Nie było to oczywiście takie od razu...najpierw był 1 tydzień...jakieś podjadanie, leczenie smutków, podejmowanie decyzji o odejściu z pracy... Potem nadszedł kolejny tydzień, kolejny i kolejny.. Zawsze była jakaś wymówka...skąd to znam:) Teraz leżę w łóżku aktualnie jestem chora) i żałuję... bardzo..., że zaprzepaściłam to co osiągnęłam:( Staram się znów odbić od dna...zacząć od zera...

Pomóżcie:)


Pozdrawiam Was serdecznie i obiecuję, że następne posty będą dużo weselsze.. Choć nie wiem, czy ten należy do smutnych? Koniec końców to fakt, że człowiek zaczyna od zera po to, żeby coś w swoim życiu zmienić, żeby brać z niego garściami jest pozytywny, nie? :) 

Tak jak pisałam wcześniej, chciałabym poruszyć na tym blogu kilka istotnych i pewnie tysiąc innych mniej istotnych tematów, a w tym: 

1. odchudzanie, no bo przecież ja jestem wiecznie na diecie....zaczniemy więc od metamorfozy w 1 miesiąc..już wszystko obmyślone, więc niedługo będzie post i zachęcam do wzięcia się za siebie razem ze mną!!!

2. pasje, zainteresowania, a w tym na pewno o malowaniu, decoupage, fotografii oraz o szyciu....! Chcę nauczyć się szyć, bo ostatnio tyle inspiracji wyszukałam w internecie.... Aż strach się bać, co człowieka może podkusić, jak się siedzi tyle czasu w łóżku.... Dobrze, że jakiegoś forum budowlanego nie odwiedziłam przypadkiem, bo jeszcze zachciałoby mi się budować domy:)

3. ooo... życiu..przyjaźni...miłości...utracie wiary... i wielu wielu innych:)

Czeka Nas sporo tematów!




Trzymajcie się ciepło w ten jesienny dzień!


A i zapomniałabym o najważniejszym! Ponieważ raczkuję w temacie prowadzenia bloga i wogóle jak to mój Mąż (którego teraz serdecznie pozdrawiam, choć pewnie nigdy tego nie przeczyta nawet) mówi o mnie : "Neandertal" w tematach komputerowo-internetowo-nowoczesnych, chciałabym powiedzieć, że proszę Was o sugestie i krytyczne komentarze na temat: co źle, niedobrze, co poprawić itp. Bo ja naprawdę nie wiem i będę wdzięczna za jakąkolwiek uwagę i pomoc!


niedziela, 15 listopada 2015

Załamunio ...

Witam Was w poniedziałkowy poranek... U mnie załamka jak w tytule. Cały weekend załamania diety, obżarstwa i lenistwa. Powoli zaczynam powątpiewać w to, czy kiedykolwiek mam szansę się zmienić?!


Wszystko zaczęło się oczywiście już w piątek, kiedy to od mojej pani doktor usłyszałam słowa "proszę się teraz na siłę nie odchudzać, bo najpierw musimy porobić wszystkie badania". Nie opowiadałam Wam jeszcze o moich problemach ze zdrowiem, ale to może innym razem. Generalnie skupmy się na tym stwierdzeniu... Oczywiście mój obtłuszczony do granic możliwości mózg od razu zapodał temat "mogę jeść", "przecież lekarz nie kazał dietować, to trzeba żreć"... Resztkami zdrowego rozsądku powstrzymałam się od obżarstwa w piątek. To i tak duże osiągnięcie jak na mnie:) Ale od soboty rana było już tylko gorzej i gorzej. Przyjechali Teściowie, nagotowałam obiadu i żarłam jak dzik...
Na efekt tego postępowania nie trzeba było długo czekać... W niedzielę zaczął się postępujący dół, deprecha, żal, wyrzuty sumienia... Dwa tygodnie trzymania ćwiczeń, diety i wszystko poszło się ..../tttttttiiiiiiiii/:) 

Powiedzcie jak zacząć? Jak się nie poddać?

Na koniec pozostawiam pewien cytat, który chociaż trochę mnie podnosi na duchu...


czwartek, 12 listopada 2015

Dieta 8 godzinna - hit czy kit?

Dzisiaj chciałabym Wam napisać kilka słów o diecie 8 godzinnej, na którą natknęłam się ostatnio w jednym z czasopism o odchudzaniu. Ponieważ stosowałam już w życiu duży wachlarz różnych diet, postanowiłam tą też przetestować:)

Ponieważ moje postanowienia skupiają się teraz na tym, aby schudnąć, ale nie przy pomocy restrykcyjnych super diet, po których jedynym efektem gwarantowanym jest wielkie jo-jo, postanowiłam zastosować się do głównych wytycznych diety 8h, ponieważ wydaje się być ona bardziej rozsądna. Zobaczmy...

David Zinczenko i Peter Moore - autorzy diety 8h przekonują, że w ciągu dnia przez osiem godzin możemy jeść co chcemy, a i tak schudniemy! Wydaje się to być co najmniej kuszące! Przez resztę dnia, tzn. pozostałe 16h, nasz organizm powinien trawić to co przyjęliśmy wcześniej. Proste ustalenia, obliguje nas tylko to 8 godzin jedzenia i 16 h bez jedzenia. Jemy co chcemy, ile chcemy i chudniemy? A no właśnie... Zastanówmy się logicznie nad kilkoma szczegółami:)

Po pierwsze: Czy możemy jeść ile chcemy? 
Każdemu znane są przypadki osób, które potrafią nie jeść nic przez cały dzień prawie, a wieczorem pochłaniają olbrzymie ilości jedzenia, dosłownie "wrzucają" w siebie wszystko co popadnie. Szybko widać tego efekty. Ludzie prowadzący taki tryb życia tyją w oczach. 

Po drugie: Czy możemy, a raczej czy POWINNIŚMY jeść co chcemy? 
Tutaj też chyba nie muszę zbytnio się rozwlekać na ten temat. Wiadomo przecież, że wartościowe dla nas produkty to takie, które dostarczają nam odpowiednie wartości odżywcze, witaminy. A zatem gdybyśmy jedli przez 8 godzin same słodycze, fast foody, wysokoprzetworzoną żywność i popijali to wszystko słodzonymi napojami to byłoby tak różowo jak przekonują autorzy diety 8 godzinnej? Na pewno nie:)
Po trzecie: Nasuwa się jeszcze wiele innych wątpliwości co do reguł tej diety, m.in. czy pozostawianie organizmu przez 16 h bez jedzenia to nie za długo? Głodzenie się, ograniczanie kalorii, restrykcyjne diety to nienajlepsze postępowanie w walce ze zbędnymi kilogramami. Przecież zależy nam na tym, żeby nasz metabolizm śmigał jak szalony. Podczas głodzenia się nasz organizm przestawia się w tzw. "tryb oszczędnościowy" i magazynuje wszystko co mu podamy. Tempo przemiany materii słabnie. Nie jest to również dobre rozwiązanie dla komórek nerwowych np. naszego mózgu. Nasz organizm jest niedożywiony, brakuje mu energii i odpowiednich składników odżywczych do właściwego funkcjonowania. 

Z własnego doświadczenia powiem Wam, że naprawdę wiara w diety "cud" jest niezbyt mądrym postępowaniem. Wierzyć należy w siebie, we własne możliwości, silną wolę w dążeniu do osiągnięcia celu jakim stała się np. nasza lepsza figura czy zdrowsze ciało. 
Tak więc, po zanalizowaniu wszystkich za i przeciw postanowiłam po prostu ograniczyć słodycze, fast foody, słodzone napoje, itp, a w zamian tego wprowadzić 5 regularnych posiłków złożonych z warzyw, owoców, mięsa, ryb i wody, dużo wody:) Do tego umiarkowana aktywność fizyczna i czekamy na sukces! Co do bardziej szczegółowych informacji na temat wytycznych mojej miesięcznej metamorfozy - postaram się napisać inny post:)

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i lecę na basen dać sobie i mojej przyjaciółce niezły wycisk!!!

Kotek Pstrotek





wtorek, 10 listopada 2015

Witajcie!

Z decyzją o założeniu bloga borykałam się już od dawna. Ale teraz nastał wreszcie ten moment, ten dzień! 

Witam wszystkich serdecznie:)

O czym będzie ten blog? Ciężko stwierdzić:) to znaczy, nie myślcie sobie, że nie mam na niego pomysłu. Chodzi po prostu o to, że mam ich za dużo:) Ale do rzeczy... Przede wszystkim chciałabym podzielić się z Wami moimi sugestiami odnośnie odchudzania, stylu życia, sportu, gotowania:) Tydzień temu rozpoczęłam miesięczną metamorfozę z moją przyjaciółką. Chcemy schudnąć, raz na zawsze. Zmienić swoje życie, podejście do jedzenia. Zadbać o siebie, wyglądać dobrze i czuć się dobrze w swojej skórze. 

Nie bez powodu nazwałam ten blog stArtfromsCratch1 :) Zaczynam od zera. Zapisuję na nową swoją kartę w życiu. Zamierzam być dla siebie dobra, dbać o siebie, żyć zdrowo i tak też wyglądać:) Chciałabym dzielić się z Wami moimi postępami w odchudzaniu. Mam zamiar zamieszczać również różne posty o tematyce zdrowego trybu życia, odchudzania, sportu, ale również poruszę pewnie wiele innych tematów. 

Zapraszam Cię serdecznie na mojego bloga!


Pozdrowienia przesyła kotekpstrotek:)!

p.s. buziole dla Mojego Męża, który nazwał mnie właśnie "kotkiem pstrotkiem":)